„Przyjaciela mam, co pociesza mnie,
Gdy o Jego ramię oprę się.
W Nim nadzieję mam, uleciał strach,
On najbliżej jest, zawsze troszczy się
Jezus…"
 
 

 

Czy to proste jest zaufać Jezusowi i pójść Jego śladami? Dzisiaj wydaje mi się to bardzo proste. Jak sobie pomyślę, że z podjęciem tej decyzji czekałem ponad rok, to ciężko mi w to uwierzyć. Dzisiaj nie wahałbym się ani chwili. Co zatem powstrzymywało mnie przed powierzeniem swojego życia Jezusowi?

  1. Przede wszystkim przyjemności tego świata. Widziałem Marcina i to, w jaki sposób zmieniło się Jego życie po narodzeniu na nowo. Zrozumiałem, że chodzenie z Jezusem oznacza zostawienie wielu rzeczy, które sprawiały mi wielką przyjemność. Koniec z upijaniem się, koniec z organizowaniem imprez i beztroską zabawą do białego rana, koniec z podobaniem się wszystkim ludziom, koniec ze ściąganiem muzyki i filmów z sieci, koniec z przeklinaniem, koniec z marnowaniem czasu przed telewizorem, koniec z poświęcaniem swego serca Jagiellonii...

  2. Kolejna rzecz, której się obawiałem i która powstrzymywała mnie przed podjęciem tej najważniejszej w życiu decyzji, to strach przed zostaniem w oczach innych ludzi dziwakiem, sekciarzem, fanatykiem religijnym. Tak był nazywany Marcin po nawróceniu. Wiedziałem, że mnie czeka to samo. Wiedziałem też, że narodzenie się na nowo z Ducha Świętego wiąże się także z odejściem z kościoła katolickiego, według którego takie powtórne narodzenie się następuje w momencie chrztu małego dziecka, a Ducha Świętego otrzymuje każdy przyjmujący sakrament bierzmowania (dziwne, że niewiele osób, które przyjęły oba te sakramenty o tym wie). Ja absolutnie nie czułem się człowiekiem narodzonym na nowo i nie czułem obecności Ducha Świętego w moim życiu. Z drugiej strony bałem się innych organizacji i kościołów. Myślałem, że każdy kościół jest taki sam i że każdy twierdzi, iż ma monopol na zbawienie. 

  3. Bałem się także zmiany moich dotychczasowych poglądów. Wiele razy mówiłem ludziom, że w życiu chodzi o to, aby być dobrym człowiekiem. To miało zapewnić mi życie po śmierci. Wierzyłem w istnienie obcych cywilizacji, wierzyłem w teorię ewolucji. Po nawróceniu się moje poglądy musiałyby się radykalnie zmienić...

  4. I jeszcze jedna bardzo ważna, jeśli nie najważniejsza sprawa. Rodzina. Kasia i sytuacja, w której ja się nawrócę, a ona nie. To wiązałoby się na pewno z kłótniami w domu i niezrozumieniem zmiany priorytetów w moim życiu. Nasi rodzice i rodzeństwo. Zadawałem sobie pytanie, co oni na to powiedzą? Jak zareagują? Spodziewałem się bardzo ostrej i stanowczej reakcji ze strony niektórych z nich, szczególnie jeśli chodzi o odejście z kościoła katolickiego. Co prawda już od wielu lat na mszach pojawiałem się sporadycznie, ale cały czas w jakiś sposób byłem związany z kościołem katolickim, choćby poprzez przyjmowanie księdza po kolędzie, czy też bycie ojcem chrzestnym u mojej dalszej rodziny. To chyba wystarczało wszystkim i taki stan rzeczy był jakoś akceptowany.  

 

Drogi czytelniku! Czy Ty też się wahasz przed podjęciem decyzji o pójściu śladami Jezusa Chrystusa? Czy masz podobne obawy do tych moich sprzed kilku miesięcy? Spróbuję wyjaśnić Ci, że mój strach był czasem niepotrzebny, a czasem wręcz nieuzasadniony. Bariera przed zaufaniem Jezusowi była tylko w mojej głowie, gdyż Bóg takiej bariery nie postawił. Wręcz przeciwnie. Bóg dał nam najwspanialszego pośrednika do siebie – swojego Syna Jezusa Chrystusa, który jest jednocześnie drogą i drzwiami do Królestwa Niebios.

 

1) Przyjemności tego życia – zapewniam Cię, że skończą się wraz z końcem Twojego życia. A śmierć czeka na każdego. Jak usłyszałem na pewnym szkoleniu, śmierć to nie ryzyko, to pewnik. Bez względu na to, czy byłeś bogaty, czy biedny. Bez względu na to, jakie życie prowadziłeś, dobre czy złe, religijne czy świeckie. Śmierć Cię nie ominie, a wraz z nią skończą się wszystkie przyjemności tego świata, a potem, jeśli przed śmiercią nie zaufasz Jezusowi, czeka na Ciebie piekło. Oczywiście przyjemności mogą także doprowadzić Cię do choroby, rozwodu, czy więzienia...


Ja nie mogłem jakoś uwierzyć, że oddanie swego życia Jezusowi to dużo większa radość, niż wszystko znane mi dotychczas przyjemności. Przed nawróceniem musiałem się zmuszać do przestrzegania przykazań i różnie to wychodziło, a w zasadzie wcale, biorąc np. pod uwagę słowa Jezusa Chrystusa dotyczące przykazania „nie zabijaj”:

Słyszeliście, iż powiedziano przodkom: Nie będziesz zabijał, a kto by zabił, pójdzie pod sąd. A Ja wam powiadam, że każdy, kto się gniewa na brata swego, pójdzie pod sąd, a kto by rzekł bratu swemu: Racha, stanie przed Radą Najwyższą, a kto by rzekł: Głupcze, pójdzie w ogień piekielny.
(Ew. Mateusza 5:21-22, Biblia Warszawska) 


Czy zatem nie zabijałem? Czy Ty codziennie nie zabijasz swojego bliźniego, mówiąc o nim źle, lub gniewając się na niego?


Po nowym narodzeniu przestrzeganie przykazań przychodzi dużo łatwiej i staje się wręcz przyjemnością. Pomaga w tym oczywiście mieszkający w człowieku Duch Święty. Pomaga także świadomość, że zbawienie jest z łaski, a nie z uczynków, przestrzegania przykazań, czy z sakramentów. Samo życie z Jezusem Chrystusem jest największą przyjemnością w życiu człowieka, co dostrzega się niestety dopiero po nawróceniu. Każdy dobry uczynek staje się teraz dobrym owocem w oczach Boga,  a bycie narzędziem w rękach Boga jest przyjemnością nie do opisania. No i rzecz najważniejsza, po nowym narodzeniu mamy pewność zbawienia.

 

2) Sekciarz, fanatyk, dziwak. To wszystko się sprawdziło i dokładnie tak zostałem przez wielu ludzi nazwany. Ty też będziesz tak nazwany po swoim nawróceniu. Czy jednak to ma być przeszkoda do pełnego zaufania Biblii i Jezusowi? Drogi czytelniku, weź pod uwagę to, że samego Pawła, apostoła Chrystusowego nazywano członkiem sekty... 

I nie przychwycili mnie na sporze z kimkolwiek lub na podburzaniu tłumu ani w świątyni, ani w synagogach, ani w mieście, ani też nie mogą ci dowieść tego, o co mnie teraz oskarżają. To jednak wyznaję przed tobą, że służę ojczystemu Bogu zgodnie z tą drogą, którą oni nazywają sektą, wierząc we wszystko, co jest napisane w zakonie i u proroków
(Dzieje Apost. 24:12-14, Biblia Warszawska)

Prawdziwe chrześcijaństwo nigdy nie było i nie będzie popularne, bo wiąże się z zadawaniem sobie pytania w każdej kwestii, co zrobiłby na moim miejscu Jezus? A On zawsze nadstawiłby drugi policzek, zawsze wybaczyłby każdemu człowiekowi, nigdy nie dałby ani nie wziął łapówki, nigdy by niczego nie ukradł, zawsze pomógłby bliźniemu w potrzebie, zawsze byłby wierny Bogu Ojcu, na pewno by nie przeklinał, nigdy by się nie upijał, głosił by Ewangelię pomimo prześladowań... Jezus Chrystus jako jedyny wypełnił przecież cały zakon i jako jedyny nie popełnił w życiu grzechu. Jest największym i niedoścignionym wzorem do naśladowania. Prawdziwy chrześcijanin chce być podobny do Jezusa. Ja wiem, że nigdy nie będę taki jak On, ale wiem też, że do końca mojego życia będę się starał żyć zgodnie z Jego słowami. Żyć tak codziennie. A to niestety nie jest popularne w świecie jaki znamy i nigdy nie będzie.


Z byciem „sekciarzem” wiąże się też odejście z kościoła katolickiego, jest to czymś, czego ludzie dookoła nie rozumieją, wręcz nazwane jest to największą głupotą, jaką można zrobić w życiu. Jednak ja nie wyobrażam sobie jednoczesnego nowego narodzenia i poznania prawdy oraz bycia w organizacji, dla której wartością większą niż Biblia jest tradycja oraz ustalenia soborów i nieomylność papieża. Nie wyobrażam sobie jednoczesnego czytania wersetów z Biblii o istnieniu jednego tylko pośrednika między Bogiem i ludźmi – Jezusa Chrystusa oraz zwracania się do Boga poprzez Maryję, świętych kościoła oraz innych umarłych, np. papieży.

Albowiem jeden jest Bóg, jeden też pośrednik między Bogiem a ludźmi, człowiek Chrystus Jezus
(1 List do Tymoteusza 2:5, Biblia Warszawska)


Nie wyobrażam sobie także, abym mógł omijać 2. przykazanie dane nam przez Boga i udawać, że jest ono niepotrzebne, tak jak to niestety czyni kościół katolicki. Przed moim nawróceniem, zanim zacząłem czytać Biblię, nie miałem pojęcia o istnieniu tego przykazania, o którym się w kościele katolickim nie mówi i którego nie ma w katechizmie dla dzieci. Co ciekawe, w katechizmie dla dorosłych to przykazanie istnieje, zapisane jako rozwinięcie przykazania 1. „Nie będziesz miał cudzych Bogów obok mnie!”. Smutne jest to, że większość ludzi nie zna tego przykazania i dlatego nie widzi nic złego w kulcie obrazów, figur, rzeźb oraz nie widzi nic złego w modlitwie do tych rzeczy. Czy Ty znasz 2. przykazanie i je przestrzegasz? Proszę Cię, sprawdź w Biblii, czy to co napisałem jest prawdą.  

Nie będziesz czynił żadnej rzeźby ani żadnego obrazu tego, co jest na niebie wysoko, ani tego, co jest na ziemi nisko, ani tego, co jest w wodach pod ziemią! Nie będziesz oddawał im pokłonu i nie będziesz im służył, ponieważ Ja Pan, twój Bóg, jestem Bogiem zazdrosnym, który karze występek ojców na synach do trzeciego i czwartego pokolenia względem tych, którzy Mnie nienawidzą. Okazuję zaś łaskę aż do tysiącznego pokolenia tym, którzy Mnie miłują i przestrzegają moich przykazań.
(Ks. Wyjścia 20:4-6, Biblia Tysiąclecia)


Z drugiej strony nowe narodzenie łączy się z potrzebą społeczności z ludźmi wierzącymi, czy to np. poprzez grupy domowe, czy też poprzez kościoły ewangeliczne. To oczywiście w ogóle nie jest konieczne do zbawienia, gdyż żaden kościół czy organizacja nie może tego zapewnić. Jest to jednak wskazane do prawidłowego wzrostu duchowego.


Sam Apostoł Paweł zakładał zbory oraz pisał do nich listy, zarówno chwaląc członków zborów, jak też ich napominając.

Paweł, powołany z woli Bożej na apostoła Chrystusa Jezusa, i Sostenes, brat, zborowi Bożemu, który jest w Koryncie, poświęconym w Chrystusie Jezusie, powołanym świętym, wraz ze wszystkimi, którzy wzywają imienia Pana naszego Jezusa Chrystusa na każdym miejscu, ich i naszym: Łaska wam i pokój od Boga, Ojca naszego, i Pana Jezusa Chrystusa.
(1 list do Koryntian 1:1-3, Biblia Warszawska)


Moja przynależność do Kościoła Chrześcijan Baptystów jest w oczach większości ludzi strasznym dziwactwem. Wynika to najczęściej z braku jakiejkolwiek wiedzy na temat tego zboru. Dziękuję Bogu za to, że wiele osób przyszło na mój i Kasi Chrzest Wiary i mogło się przekonać na własne oczy, co to za miejsce i kto tam przychodzi. Ze strony tych osób już nie spodziewam się określania Kościoła Baptystów mianem sekty... Niestety niewiedza i strach przed czymś nieznanym u pozostałych ludzi ciągle będzie rzutować na wydawaną opinię o baptystach. A ja z Kasią w tym kościele znalazłem się między innymi dlatego, że właśnie w nim usłyszałem, że bycie baptystą, katolikiem, czy prawosławnym zbawienia nie może zapewnić. W nim za to usłyszeliśmy prawdziwą ewangelię o zbawieniu z łaski przez wiarę w Jezusa Chrystusa.


Reasumując punkt 2., to wszystko jest bardzo przykre i smutne, zwłaszcza gdy obelgi wychodzą z ust rodziny, przyjaciół czy znajomych. Jednak i to Jezus przepowiedział, zatem jest to tylko potwierdzenie tego, że warto iść właśnie tą drogą, śladami Jezusa Chrystusa.

Błogosławieni jesteście, gdy wam złorzeczyć i prześladować was będą i kłamliwie mówić na was wszelkie zło ze względu na mnie! Radujcie i weselcie się, albowiem zapłata wasza obfita jest w niebie; tak bowiem prześladowali proroków, którzy byli przed wami.

(Ew. Mateusza 5:11-12, Biblia Warszawska)

 

3) Zmiana poglądów na wiele spraw występuje zawsze po nowym narodzeniu. Najważniejsza zmiana to uświadomienie sobie, że zbawienie jest łaską i nie możemy w żaden sposób na nie zasłużyć. Kolejna zmiana poglądu, która nastąpiła po moim nawróceniu, to zastąpienie słów „najważniejsze to być dobrym człowiekiem”, słowami „Bądź wola Twoja, jako w niebie, tak i na ziemi”. Zrozumiałem, że co prawda kiedyś można mnie było uznać za „dobrego człowieka”, ale nigdy nie zastanawiałem się nad tym, jaka jest wola Boga odnośnie mojego życia i jak ją wypełniać. Czy zatem to co Ty robisz w swoim życiu jest wolą Boga? Czy gdy zdrowy rozsądek mówi Ci, aby iść w jedną stronę (bo tak jest często prościej, łatwiej i przyjemniej), a Bóg podpowiada Ci zupełnie co innego (coś, co nieraz wymaga dużego wysiłku, zaangażowania i postępowania wbrew sobie), co wtedy najczęściej wybierasz? W moim życiu od maja tego roku dzieją się rzeczy niesamowite. Bóg objawia mi drogi, którymi mam chodzić. Wlał we mnie potrzebę głoszenia Ewangelii i pomocy bliźniemu. Oczywiście nieraz już się zbuntowałem i poszedłem własną drogą, ale bardzo szybko Bóg pokazuje w takich sytuacjach, iż nie taka jest Jego wola dla mojego życia. Czasem wybranie drogi wskazanej przez Boga (np. niedanie łapówki lekarzowi, postępowanie zgodnie z obowiązującym prawem w pracy) może okazać się niekorzystne dla nas w krótkim terminie, ale Bóg zna całe nasze życie (jest poza czasem) i wie, co jest dla nas dobre w długiej perspektywie.

Jeśli zaś ktoś posiada dobra tego świata, a widzi brata w potrzebie i zamyka przed nim serce swoje, jakże w nim może mieszkać miłość Boża? Dzieci, miłujmy nie słowem ani językiem, lecz czynem i prawdą. Po tym poznamy, żeśmy z prawdy i uspokoimy przed nim swoje serca, że, jeśliby oskarżało nas serce nasze, Bóg jest większy niż serce nasze i wie wszystko.
(1 List Jana 3:17-20, Biblia Warszawska)


Nie będę tutaj opisywał kolejnych zmian poglądów w kluczowych kwestiach dotyczących mojego życia, jest to być może temat na osobny artykuł. Jedno, co chcę tutaj podkreślić, to kompletnie pozbawiony sensu strach przed koniecznością zmiany swojego patrzenia na różne sprawy. Czy nie jest dużo lepiej patrzeć na wszystko tak jak mówi nam o tym Bóg? Zatem niech Biblia będzie drogowskazem dla naszego życia.

 

4) Rodzina. Strach przed jej podejściem do zmian jakie zajdą po nawróceniu jest bardzo duży. To może być też bariera dla niektórych (siedząca w głowie) nie do przeskoczenia. Bóg okazał mi wielką łaskę i sprawił, że nawróciliśmy się z Kasią w tym samym czasie. Zatem nasze pragnienia i poglądy zmieniły się w taki sam sposób w maju tego roku. To cudowne mieć wspaniałego przyjaciela w domu, a nie wroga. Niestety nie zawsze tak bywa i znam już wiele historii o rozpadach małżeństw z powodu Jezusa Chrystusa. Czy to znaczy, że Bóg chce rozbijania rodzin? Absolutnie nie. Czasem jednak tak właśnie musi się stać.


Nie chcę za wiele pisać o naszej całej rodzinie, bo tutaj niestety sprawdziły się nasze obawy dotyczące braku zrozumienia zmian, jakie zaszły w naszym życiu. Chodzi tu szczególnie o zerwanie z kościołem katolickim oraz rzekome wstąpienie do „sekty”. To jest bolesne i smutne. Tak jednak może się dziać w rodzinach i sam Jezus Chrystus o tym mówił.

Nie mniemajcie, że przyszedłem, przynieść pokój na ziemię; nie przyszedłem przynieść pokój, ale miecz. Bo przyszedłem poróżnić człowieka z jego ojcem i córkę z jej matką, i synową z jej teściową. Tak to staną się wrogami człowieka domownicy jego. Kto miłuje ojca albo matkę bardziej niż mnie, nie jest mnie godzien; i kto miłuje syna albo córkę bardziej niż mnie, nie jest mnie godzien. I kto nie bierze krzyża swego, a idzie za mną, nie jest mnie godzien.
(Ew. Mateusza 10:34-38, Biblia Warszawska)


Z drugiej strony, należy przestrzegać przykazania „Czcij ojca swego i matkę swoją, aby długo trwały twoje dni w ziemi, którą Pan, Bóg twój, da tobie.” (Ks. Wyjścia 20:12, Biblia Warszawska). Staramy się z Kasią ze wszystkich sił, aby odnosić się do naszych rodziców z pełnym szacunkiem i miłością. W takich sytuacjach trzeba pamiętać jednak, że po nawróceniu to Jezus Chrystus jest najważniejszy. Jest ważniejszy od własnej żony lub męża, jest ważniejszy od dzieci, jest też ważniejszy od własnych rodziców. On umarł za nas na krzyżu, dając nam w ten sposób możliwość bycia zbawionym. Czy zatem możemy zrobić cokolwiek innego, niż oddać Mu swoje życie i Jemu służyć, nawet pomimo sprzeciwu najbliższych? Czy mogę  kochać bardziej kogokolwiek innego niż Jezusa Chrystusa? Oczywiście nie. Z kolejnej strony Biblia nakazuje miłować każdego bliźniego swego, jak siebie samego oraz utrzymywać pokój ze wszystkimi ludźmi, jeżeli jest to tylko w naszej mocy.

Nikomu złem za złe nie oddawajcie, starajcie się o to, co jest dobre w oczach wszystkich ludzi. Jeśli można, o ile to od was zależy, ze wszystkimi ludźmi pokój miejcie.
(List do Rzymian 12:17-18, Biblia Warszawska)


Co zatem robić w takich sytuacjach? My modlimy się, aby Bóg w swej łasce otwierał oczy i serca członków naszych rodzin na Ewangelię. Chcemy się spotykać z całą naszą rodziną i mieć pokój ze wszystkimi. A Bóg wysłuchuje modlitw. Dla Boga bowiem nie ma rzeczy niemożliwych. Najlepszym przykładem tutaj jest Saul, który prześladował chrześcijan, a Jezus Chrystus objawił mu się i odtąd stał się on Pawłem, apostołem Chrystusa.

A Saul, dysząc jeszcze groźbą i chęcią mordu przeciwko uczniom Pańskim, przyszedł do arcykapłana i prosił go o listy do synagog w Damaszku, aby mógł, jeśliby znalazł jakich zwolenników drogi Pańskiej, zarówno mężczyzn jak i kobiety, uwięzić ich i przyprowadzić do Jerozolimy. I stało się w czasie drogi, że gdy się zbliżał do Damaszku, olśniła go nagle światłość z nieba, a gdy padł na ziemię, usłyszał głos mówiący do niego: Saulu, Saulu, czemu mnie prześladujesz? I rzekł: Kto jesteś, Panie? A On: Ja jestem Jezus, którego ty prześladujesz; ale powstań i idź do miasta, tam ci powiedzą, co masz czynić.
(Dzieje Apost. 9:1-6, Biblia Warszawska)


Wierzę, że nasze rodziny dostąpią zbawienia. Wierzę, że czytając Biblię zrozumieją, że konieczność narodzenia się na nowo z Ducha Świętego nie jest naszym wymysłem. Wierzę, że przyjdzie taki dzień, w którym zaczną polegać na Bogu i Jemu ufać, a nie ludziom. I cudowne jest to, że w przypadku niektórych naszych najbliższych to się już dzieje.

 

Drogi czytelniku. Jeśli sądzisz, że po Twoim nawróceniu wszyscy będą zachwyceni i zadowoleni, to się niestety mylisz. Czy jednak jest to powód do wahania się i czekania, aż Bóg sam przyjdzie do Twojego życia? Czy istnieje w Twoim życiu jakikolwiek powód dla którego ryzykujesz pójście do piekła? Co cię zatem powstrzymuje przed zaufaniem Jezusowi?

 

PRZECIEŻ TO TAKIE PROSTE!

 

Amen.